Angielski śpiewająco
Bywają dni, kiedy na próżno oczekujesz dobrych pomysłów na najbliższe lekcje. Powtórka z gramatyki? Nie, niedawno grupa spędziła całe dwie godziny nad ćwiczeniami ze stopniowania przymiotników. Czytanie? Właśnie tak upłynęła ostatnia lekcja. Praca w grupach, jakiś projekt? Odpada, jeszcze wiszą na ścianach klasy wykonane w zeszłym tygodniu plakaty. Trudno być „kreatywnym nauczycielem”!
W podobnych tarapatach odwołuję się do wspomnień z czasów, gdy sama byłam uczennicą. Co pamiętam? Pierwsze do głowy przychodzą zawsze piosenki. „Ten green bottles” – miałam osiem lat i chodziłam na dodatkowe zajęcia do osiedlowej podstawówki. „My Bonnie” – prywatne lekcje u znajomej anglistki. „Yesterday” – to już liceum. Potem już na własną rękę wtórowałam popularnym piosenkarzom na płytach, które przywozili koledzy z zagranicy (to były lata siedemdziesiąte i nie było tak łatwo, jak dzisiaj…). Oto, co pozostało w pamięci.
Nauczycielowi, który zechce sięgnąć do arsenału metod wykorzystujących piosenki i śpiewu nie grozi wyczerpanie zasobów. Sądzę, że na upartego można jedną piosenką zapełnić cztery pełne godziny lekcyjne bez oskarżenia o nudę czy szablon. Pierwsza lekcja to wstępne zapoznanie z melodią i słowami. Druga lekcja: dokładne zrozumienie tekstu. Trzecia: zabawa z materiałem: konkursy, ćwiczenia językowe (każdy tekst dostarcza przynajmniej jednego pretekstu do refleksji nad gramatyką). Czwarta lekcja: dodatkowe zadania – rysowanie, pisanie dalszego ciągu, drama…
Na marginesie: na razie ani razu nie padło sformułowanie: „arkusz ćwiczeń”. Nie wiem, czemu od kilkunastu lat wielu nauczycieli staje zupełnie bezradnie w obliczu propozycji, by w trakcie lekcji nie posługiwać się spreparowanymi specjalnie do tego celu materiałami. Ja uczyłam się „z piosenką”, to znaczy przepisywałam z tablicy słowa, tłumaczyłam je i śpiewałam. Czyli postępowałam w ten sam sposób, co z piosenkami w języku polskim, które mi się akurat spodobały. Czego brakuje tej najprostszej metodzie?
- „Uczeń nie pracuje nad materiałem leksykalnym”. Tak, jakby samo przetłumaczenie tekstu nie było pracą nad słownictwem! Cóż, jeśli nauczyciel chce pogłębić znajomość nowych słówek, wystarczy wspólnie z uczniami pobawić się w którąś z licznych i popularnych gier (szubienica, „pomieszane literki”, łączenie połówek słów…), tyle że z zaznaczeniem, że korzystamy wyłącznie z danej piosenki.
- „Nie ma tu pracy nad gramatyką”. Hmm, czemu nie wziąć dowolnego zdania ze słów piosenki, by je następnie przerabiać (na inne osoby, czasy gramatyczne itp.)? A może napisać cytaty z piosenki z lukami w miejscach gramatycznie kluczowych – do uzupełnienia z pamięci albo wprost z arkusza ze słowami. To najłatwiejsze rozwiązanie jest tylko pozornie puste pod względem procesu uczenia się; tego rodzaju zadania powodują wzrost świadomości językowej, a są na tyle łatwe, że nie zniechęcą nawet największego „słabiaka”.
Oto bowiem największy atut i wartość piosenki jako pomocy dydaktycznej w nauczaniu języka obcego. Pomijając możliwooeci wzbogacenia w ten sposób monotonnego „przerabiania podręcznika”, praca z piosenką ma tę zaletę, że obniża znacząco poziom lęku u uczniów, którzy wycofują się w konfrontacji z innymi zadaniami. Przynajmniej przez te kilka minut żadne z dzieci nie musi znosić własnej nieporadności; zamiast tego spędza czas radooenie, mając szansę zapamiętania kilku nowych słówek czy sformu łowań. Uczyć bez udręki – czy może być wznioślejszy cel szkoły?
Największą rolę piosenki grają w nauczaniu dzieci. Właściwie trudno mówić o „uczeniu”, jeśli się go nie opiera o te pomoce dydaktyczne. Autorzy dobrych podręczników opracowanych specjalnie dla tej grupy wiekowej dobrze o tym wiedzą, czego przykładem jest choćby „Hurray”. Tutaj piosenki nawiązują do tematu danego rozdziału, jednocześnie wprowadzają lub utrwalają struktury gramatyczne. Dzieci przyjmą wiele „gramatyki”, nie zdając sobie nawet sprawy, że ćwiczą przyimki, o ile tylko są one podane w formie zagadki towarzyszącej piosence. Tak podany materiał utrwala się nie w pamięci deklaratywnej, dotyczącej faktów, ale w proceduralnej, która jest po prostu zbiorem nawyków, w tym przypadku językowych.
Nieco inaczej przedstawia się sprawa z nastolatkami. Już w pierwszych klasach gimnazjum uczniowie zaczynają kręcić nosem na piosenki serwowane im przez specjalistów od materiałów dydaktycznych. Wolą popularne przeboje. Słuchają ich na okrągło poza szkołą, więc sprytny nauczyciel nie powinien tracić okazji, by odcinać kupony od tego niewyczerpanego kapitału. Nie musi przy tym osobiście studiować list przebojów, o ile sam nie jest fanem rapu, metalu czy innego modnego genre’u, a woli podśpiewywać w kąpieli Sinatrę czy Middle of the Road. Nawiasem, nie próbujcie wciskać młodym swoich ukochanych przebojów! Nie ma nic nudniejszego, niż hity poprzedniego pokolenia, o czym każdy wie najlepiej, kiedy sobie przypomni swoje czasy szkolne.
Jeśli ktokolwiek zna choćby jeden powód, dla którego nie polecałby piosenki jako wartościowej metody nauki języka obcego – bardzo proszę o informacje. Tymczasem… ciekawe, jaką piosenkę przyniesie Magda na następną lekcję?
Pomysły z nauczycielskiego śpiewnika:
- Nie ujawniaj tytułu piosenki, poproś uczniów, by wymyślili swój własny (można to zadanie przeprowadzić na wzór tzw. „debaty balonowej”: najpierw każdy wymyśla swój tytuł lub dwa, potem pary decydują się na jeden z nich; kontynuujemy ten proces w grupach cztero- lub pięcioosobowych, wreszcie zapisujemy na tablicy wybrane w ten sposób trzy czy cztery i głosujemy (w grupach bardziej zaawansowanych można poprosić najpierw o uzasadnienia). Nierzadko nowy tytuł bardziej się uczniom podoba od oryginalnego.
- Młodsze dzieci kochają każdy pretekst, by się ruszać, więc można rozdać poszczególnym uczniom po jednej linijce tekstu (albo, na poziomie siedmio-, ośmiolatków – po jednym słowie z jakiejś wolno odśpiewanej zwrotki) i poprosić, by ustawiły się w poprawnej kolejności.
- Poczynając od gimnazjum, lepiej się sprawdzają formy dramatyczne. Praktycznie do każdej piosenki można stworzyć inscenizację, choć oczywiście najlepsze są słowa przedstawiające jakąś akcję czy sytuację.
- Kiedyś uczennica prowadząca lekcję z piosenką przygotowała całą grę: rozdała tekst zawierający błędy, które trzeba było wyłapać, a wypisane w ten sposób słowa ustawić w hasło. Można wymyoelać nieskończone wariacje tego schematu (napisać historyjkę lub wiersz z tymi słowami, wpisać je w „Jolkę” lub tradycyjną krzyżówkę, korzystając ze słownika znaleźć ich synonimy lub antonimy…).
- Do popularnych sposobów na wstępne osłuchanie z piosenką należy zadanie, które polega na policzeniu, ile razy w tekście występuje jakieś słowo (rzecz jasna, wybieramy takie, które rzeczywiście się powtarza!)
Zofia Grudzińska