Krótka lekcja królika “Gavagai”
Wyobraź sobie, że jesteś etnologiem – lingwistą i znajdujesz się w głębokiej dżungli pośród dzikich, nieznanych zachodniej cywilizacji plemion. Chciałbyś zbadać język tubylców, a w szczególności to, co dokładnie oznaczają używane przez nich słowa i zwroty. Na widok białego królika (pomijając fakt, czy takie stworzenia rzeczywiście żyją w tej szerokości geograficznej), tubylcy wydają okrzyk „Gavagai” i z wiadomymi zamiarami ochoczo biegną w jego stronę. Zdrowy rozsądek nakazuje, byś zapisał w notesie następującą uwagę: „gavagai = królik”. Pytanie, czy oby na pewno dokonałeś właściwego tłumaczenia?
Dopóki dokładniej nie zbadasz zwyczajów tubylców, nie będziesz mógł mieć pewności, że rozróżniają oni królika od innych zwierząt, na które polują. Co więcej, nawet jeśli zostaniesz ekspertem od zachowań tych dzikich plemion, prawdopodobnie nigdy nie będziesz mógł się dowiedzieć, czy słowo „Gavagai” oznacza w ich języku np: „Królika”, „Bielącą się skoczowatość” czy takie konkretne zdarzenie, że „pojawia się białe coś, co można upolować”. Nie siedzisz w ich głowie, nie masz dostępu do tego, co myślą. Możesz tylko obserwować ich zachowanie i starać się łączyć je logicznie ze zbitkami głosek, które wypowiadają.
Powyższy przykład (autorem jest znakomity filozof WVO Quine) wydaje się być problemem tylko teoretycznym, którym powinni zainteresować się lingwiści oraz ewentualnie tłumacze. Tymczasem głębsza refleksja nad „królikiem Gavagai” oraz problemy jakie nam stwarza, mogą być owocne w dziedzinie nauczania języków obcych.
Jeśli prawdą jest, że w danym języku odzwierciedla się sposób myślenia i pojmowania świata społeczności która nim włada, powinniśmy inaczej rozkładać metodyczne akcenty. Kładzenie nacisku na naukę materii języka (słownictwo, definicje) ,a nie samej formy języka (struktury składniowej zdań) może być owocne tylko w nauce podstawowej komunikacji językowej. Znając kluczowe terminy społeczności tubylczej prawdopodobnie dogadasz się co do tego, na jakie zwierzętą mają zamiar zapolować. Bez większego trudu dowiesz się także, jakie danie zaserwują Ci na obiad. Ale co jeśli trzeba by przeprowadzić rozmowę na temat ich preferencji muzycznych, wartości które wyznają czy ich poglądu na istnienie obcych cywilizacji? Odpowiedzi na tej mniej bądź bardziej skomplikowane kwestie nie znajdziemy w znaczeniach pojedynczych słów, lecz na stykach między nimi – tam gdzie tworzą się większe struktury – zdania – logiczne wnioskowania – kontekst większej wypowiedzi. Wbrew pozorom, ucząc technik rozumienia języka angielskiego (który na szczęście, przynajmniej dla większej części populacji, już dawno przestał być językiem tubylczym), powinniśmy pamiętać o tej samej zasadzie: Rozumienie języka to nie kwestia rozumienia poszczególnych słów, tylko całych zdań i wypowiedzi w jego obrębie. Zastanów się, czy zamiast nudnej listy słówek, na widok której twoi uczniowie dostają odruchu wymiotnego, nie lepiej zaserwować im interesujący tekst, zawierający trudne słownictwo? Jeśli rzeczywiście będzie ciekawy i dostosowany do ich poziomu, przekonasz się, że sami sprawdzą słówka których nie rozumieją. Zrobią to efektywnie bo są niekiedy szybsi, niż komputery których używają.
Koniec końców problem „Królika Gavagai” to problem przede wszystkim osób uczących się języka obcego samodzielnie. W pewnym sensie znajdują się w podobnej sytuacji do naszego naukowca, pałętającego się w dżungli pełnej tubylców i białych królików. Podobnie jak on, nie mają przy sobie przewodnika, który wskazałby prawidłowe znaczenia słów i zdań zasłyszanych w dżungli. Nie mając wyjścia, zaczynają samodzielnie, po omacku, od próby zrozumienia pojedynczych słów, by złapać z tubylcami nić porozumienia. Kiedy to się uda, można spróbować wznieść się na wyższy poziom komunikacji. W tym celu trzeba nauczyć się sposobu myślenia tubylców, przyswoić sobie ich obraz świata. Doświadczeni „naukowcy” wiedzą, że nie ma na to lepszego sposobu niż słuchanie ich mowy lub lektura oryginalnych tekstów, napisanych w ich rodzimym języku.