Na dobry początek
Nowy rok szkolny, nowi uczniowie, nowy nauczyciel … Intuicyjnie wyczuwamy, że to bardzo ważna chwila. Dorota Zawadzka, słynna Superniania, na spotkaniu w Starych Jabłonkach (V English Teaching Market) opowiadała historię pewnego młodego człowieka, który od pierwszej lekcji zapałał sympatią do nauczycielki, a dzięki temu i do przedmiotu, natomiast po zmianie nauczyciela również po pierwszej lekcji powiedział, że już się nie będzie uczyć tego przedmiotu. Dzieci dają nam jedną szansę i powinniśmy dobrze ją wykorzystać. Jeżeli rozpalimy iskierkę entuzjazmu i zapału do nauki angielskiego, będziemy musieli pracować, aby nie zgasła. Ale jeśli jej nie rozpalimy, trudno nam będzie pracować w ogóle. Jak to zrobić .
Zadbajmy o atmosferę
Poświęcę jej tutaj trochę miejsca, choć nie napiszę nic nowego, warto jednak przypomnieć sobie tych kilka zasad. Ważne jest, aby dzieci czuły się komfortowo zarówno fizycznie jak i psychicznie. Pamiętajmy o wietrzeniu sali, o wypuszczaniu dzieci do toalety i umożliwieniu im napicia się wody w czasie lekcji – nieco łatwiej będzie im się skoncentrować. Bądźmy wyrozumiali dla dziecięcych słabości czy gorszych dni. Co do komfortu psychicznego starajmy się sprawić, aby nasi uczniowie czuli się bezpiecznie. Pamiętajmy o cierpliwości, uśmiechu, przyjaznym nastawieniu, a zapomnijmy o obrażaniu, podnoszeniu głosu, nieustannym poprawianiu. Jeżeli wystraszymy dzieci, już na samym początku możemy doprowadzić do powstania blokady emocjonalnej, która uniemożliwi przyswajanie informacji. Trudno będzie zachęcić je do mówienia po angielsku, ponieważ będą to kojarzyć z nieprzyjemnymi emocjami, ze stresem. Jak więc zadbać o dobrą atmosferę?
Zwracajmy się do uczniów po imieniu
Każdy z nas ma swój sposób na zapamiętanie listy imion: można je powtarzać – każde dziecko powtarza imiona poprzednich osób, a na końcu swoje. Nauczyciel powtarza wszystkie imiona jako ostatni.
My name is Marta.
My name is Kuba. Marta, Kuba.
My name is Ania. Marta, Kuba, Ania.
Starsze dzieci można poprosić o przedstawienie się i dodanie przymiotnika zaczynającego się na tę samą literę, co imię, np. happy Helen, brave Beata. Dzieci same powiedzą, czy chcą, aby zwracać się do nich polskimi imionami, czy też ich angielskimi odpowiednikami. Można wprowadzić trochę ruchu – każde dziecko, mówiąc swoje imię wykonuje jakąś charakterystyczną dla niego czynność, minę, czy gest. Wreszcie najprostszy i najmniej czasochłonny sposób – karteczki z imionami. Młodszym dzieciom dobrze jest takie karteczki przygotować – zaoszczędzimy im i sobie sporo frustracji z powodu trudności z wycięciem i złożeniem kartki czy prawidłowym napisaniem swojego imienia.
Pokażmy, że angielski nie jest trudny
Dzieci, które dopiero zaczynają naukę języka na pewno znają kilka angielskich słów. Aby ułatwić skojarzenie ich, przygotujmy materiał wizualny: możemy wykorzystać dołączone do kursu flashcards, zdjęcia z czasopism lub nasze rysunki. Możemy nauczyć dzieci takich słów jak lamp, clown, hamburger, zebra i innych, które podobnie brzmią w obu językach. Pokażemy dzieciom, że właściwie angielski nie jest nam tak zupełnie obcy.
Uczmy z maskotką
Spróbujmy od samego początku wprowadzić maskotkę, na przykład, proponowanego w cyklu Hurray! duszka – bohatera, który będzie rozmawiał z dziećmi po angielsku. Może nam się to wydawać śmieszne, ale dzieci dużo chętniej rozmawiają z zabawką niż z dorosłym człowiekiem. Przedstawmy naszego „asystenta”, pozwólmy dzieciom przywitać się z nim, opowiedzmy jego ustami jakąś wakacyjną historię, a potem pozwólmy dzieciom opowiadać. Ważne, żeby to maskotka z nimi rozmawiała.
Pozwólmy dzieciom mówić
Maskotka jest kompanem, który nie zrobi przykrości, nie zgani. Dlatego dzieci bez większych barier mogą z nią rozmawiać. Pozwólmy im na to. Nagradzajmy każdą próbę mówienia po angielsku. Nagrodą może być uwaga, zrozumienie i podjęcie rozmowy. Na pierwsze zajęcia można przygotować obrazki z zabawkami, jedzeniem, zwierzętami, czy różnymi miejscami. Mogą to być wycinki z kolorowych czasopism albo flashcardy. Poprośmy dzieci, żeby wybrały to, co lubią, co je interesuje. Pozwólmy im opowiedzieć o sobie, o wakacjach i postarajmy się je poznać. Osobiście uważam, że rozmowa po polsku na początkowym etapie dobrze funkcjonuje jako ice-breaker,, jednak żebyśmy nie mieli poczucia zupełnie straconego czasu ustalmy, że w każdej opowieści pojawi się angielskie słowo (mogą to być wspomniane wyżej anglicyzmy).
Wprowadźmy dużo zabaw ruchowych i ćwiczeń kształtujących autonomię ucznia
Jestem zwolenniczką teorii, że większość z nas najlepiej uczy się poprzez działanie i zabawę. Warto włączać w zajęcia ćwiczenia typu TPR (Total Physical Response). Ruch w czasie lekcji zwiększa zaangażowanie, ożywia umysł (bez pewnego słynnego napoju), jednocześnie ułatwia przyswajanie wiedzy. Tell me and I’ll forget. Teach me and I’ll remember. Involve me and I’ll learn. (W. Edwards Deming). Codziennie widzę, jak to powiedzenie sprawdza się w praktyce. Spójrzmy na siebie – kiedy idziemy na warsztaty w formie wykładu coś, być może, zapamiętamy, zazwyczaj niewielki procent przekazanych informacji, natomiast kiedy wykonujemy ćwiczenia uczymy się najefektywniej (i często również najefektowniej). W Starych Jabłonkach brałam udział w warsztacie dotyczącym technik dramowych – wszyscy uczestnicy aktywnie wykonywali ćwiczenia. Jestem przekonana, że zapamiętaliśmy wiele z zaprezentowanych technik i z powodzeniem wykorzystamy te umiejętności i aktywności w czasie zajęć z dziećmi. Dlatego staram się, aby dzieci włączały się w wiele zadań: przygotowywały plakaty pomagające przy powtarzaniu słownictwa, wymyślały historyjki czy tworzyły własne książki czy wystawiały krótkie przedstawienia. Mimowolnie zapamiętują wtedy wiele wyrażeń. Pozwólmy dzieciom ruszać się w czasie lekcji, chociaż tyle, na ile pozwala ciasna klasa. Róbmy mapy myśli, szukajmy skojarzeń, uczmy jak się uczyć, jak zapamiętywać i jak sobie przypominać.
Rozmawiajmy z rodzicami
Jeżeli to możliwe, spotkajmy się z rodzicami w czasie pierwszego zebrania i wyjaśnijmy na czym polega uczenie się języka, czego mogą oczekiwać od dzieci, a czego nie, co pomaga a co przeszkadza z ich strony w procesie dydaktycznym. Warto wybrać podręcznik, który pokazuje rodzicom, czego uczą się ich dzieci, a także ułatwia pomaganie pociechom w nauce języka. Taką rolę spełnia w cyklu Hurray! sekcja Consolidation i nagrana na płycie ucznia wymowa poznanych słów. Zróbmy wszystko, co możemy, żeby następne 10 miesięcy było łatwiejsze dla nas i dla dzieci, a wiemy, że jedną z rzeczy najbardziej utrudniających pracę nauczyciela jest brak motywacji uczniów. Od początku wykrzeszmy z siebie jak najwięcej entuzjazmu, radości i zaangażowania, żeby zarazić nimi dzieci. Jak nie pozwolić im zgasnąć, to już zupełnie inna historia…
Marta Mrozik-Jadacka